Ksiądz z duszą rogatą
To opowieść o ks. ppłk. Józefie Wryczy, kapłanie, wojaku, działaczu narodowym, Pomorzaninie, a wreszcie symbolu pomorskiego ruchu oporu w XX w.
Ksiądz Józef Wrycza jest doskonałym przykładem człowieka wiernego przyjętym ideałom. Dla niego Polska stanowiła najwyższą wartość. Wytrwale walczył o wolną ojczyznę, nie dał się złamać niewoli pruskiej, nie zląkł się grożącej mu ze strony okupanta niemieckiego kary wieloletniego więzienia, pięć lat poświęcił służbie wojskowej, ponadto nigdy nie zaakceptował systemu komunistycznego w PRL. Budził podziw siłą charakteru. Jego niechęć do Żydów nie była tajemnicą i dlatego chichotem historii jest to, że po wybuchu II wojny światowej duchowny był ścigany przez Niemców na równi z Żydami i na cud zakrawa, że nie został przez nich schwytany. Podobnie niezwykłe jest to, że nie dała sobie z nim rady władza ludowa, która nastała po wojnie.
Urodził się 4 lutego 1884 roku w Zblewie, dużej wsi pod Starogardem Gdańskim na Pruskim Pomorzu w rodzinie piekarza pochodzącego ze starego kaszubskiego rodu Wrycza-Rekowskich. Rodzice Józefa to Franciszek i Franciszka z domu Trocha, z zawodu krawcowa. O wczesnym dzieciństwie wiadomo niewiele. W 1894 roku nazwisko przyszłego księdza pojawiło się na liście uczniów Collegium Marianum w Pelplinie. W otoczeniu wybitnych nauczycieli i w atmosferze na wskroś polskiej, w porównaniu do innych szkół na pruskim Pomorzu, kształtowała się postawa młodego Wryczy.
Po ukończeniu Collegium Józef kontynuował naukę w gimnazjum niemieckim w Chełmnie. Tam trafił do środowiska Filomatów. Działalność patriotycznie nastawionej społeczności uczniowskiej nie mogła umknąć uwadze władz. Wrycza znalazł się wśród kilkudziesięciu byłych i ówczesnych uczniów z Chełmna podejrzanych o przynależność do związku, którego „istnienie, ustrój i cel miały być zachowane w tajemnicy przed władzą rządową”. Ostatecznie Józef nie usłyszał żadnych zarzutów, ale wielu jego znajomych trafiło do więzienia lub było poddawanych szykanom administracyjnym. Wyrzucano ich ze szkół i studiów, uniemożliwiając dalszą naukę, a prawo do jednorocznej służby wojskowej zamieniano na obowiązek służby trzyletniej. Wrycza mówił później, że stawał przed pruskim prokuratorem za „pobudzenie ducha polskiego”. Zawarte w Chełmnie przyjaźnie utrzymywał do końca życia. Naukę w gimnazjum skończył już nie w Chełmnie, a w Wejherowie.
W 1904 roku zdecydował się na wstąpienie do seminarium duchownego w Pelplinie, gdzie 23 lutego 1908 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Młodego wikarego kierowano do pracy w parafiach na całym Pomorzu i Ziemi Chełmińskiej, od Żarnowca po Śliwice (dzisiejsze Świecie); od Jastarni po Gruczno. Kapłaństwa uczył się od znanych księży społeczników: Franciszka Żurawskiego z Gruczna, Stanisława Sychowskiego ze Śliwic, czy wcześniej od Konstantego Kreffta ze Zblewa. Angażował się w działalność banków i czytelni ludowych oraz w prace towarzystw religijno-społecznych. Wiązał się z ruchem młodo-kaszubskim, którego zawołaniem było: „co kaszubskie, to polskie”. Był jednym z grona najaktywniejszych działaczy Kaszubskiego Towarzystwa Ludoznawczego w Kartuzach. Współpracował z dr. Aleksandrem Majkowskim.
W czasie I wojny światowej ks. Józefa Wryczę zmobilizowano do armii niemieckiej jako sanitariusza. Po powrocie z frontu w 1916 r. biskup chełmiński ustanowił go wikarym w Jastarni. Pod koniec I wojny światowej został delegatem do Polskiego Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu. Opowiadał się za wyzwoleniem Pomorza i przyłączeniem go do Polski. W Chełmży stał się opiekunem Towarzystwa Młodzieży Polskiej rwącego się do walki o niepodległość.
W tejże Chełmży po zakończeniu działań wojennych – kiedy status regionu wciąż nie był uregulowany, a formalnie władzę nadal sprawowali Niemcy – nastroje patriotyczne wśród chełmżyńskich Polaków, spotęgowane przez sukcesy odbywających się działań Powstania Wielkopolskiego, były bardzo pobudzone. Dowódca miejscowych oddziałów ochraniających granice Prus Zachodnich, Gerhard Rossbach, postanowił przeciwdziałać potencjalnej rebelii i wysłał do miasta podlegających mu żołnierzy z rozkazem strzelania do cywilów. Ginie kilku Polaków, w tym dzieci. Ksiądz Józef Wrycza, oskarżany o podżeganie do antypaństwowych zachowań, zostaje aresztowany w swoim mieszkaniu i skazany przez sąd doraźny na śmierć przez rozstrzelanie. Mimo licznych próśb i delegacji, także niemieckich, Rossbach nie reaguje na apele o uwolnienie zatrzymanych Polaków. Ksiądz oskarżony o zbrodnię stanu i próbę oderwania Chełmży od Rzeszy, został wypuszczony z twierdzy w Grudziądzu pół roku później, dopiero po podpisaniu traktatu pokojowego w Wersalu w roku 1918. Po zwolnieniu z niemieckiego więzienia przedostał się do wolnej już Wielkopolski i tam wstąpił do Wojska Polskiego.
W wojsku ks. Józef Wrycza został proboszczem 16 Pomorskiej Dywizji Piechoty dowodzonej przez gen. Józefa Hallera. Jako proboszcz frontu pomorskiego towarzyszył generałowi Józefowi Hallerowi w zaślubinach Polski z morzem 10 lutego 1920 roku w Pucku. Wówczas w trakcie Mszy świętej wygłosił pamiętne, uroczyste kazanie, zwane potem Manifestem Kaszubów.
Tak wołał: „I choć fale germanizmu groźne biły i zalaniem ziemiom kaszubskim zagrażały, Kaszuba stał twardy i niewzruszony, jak ona – skała na morzu. Zawładnąć sobą nie dał, ducha polskiego w swej checzy kaszubskiej pielęgnował, pomimo wszelkich wysiłków nauczycieli germanizatorów, a nieraz i księży. Tym samym ziemie i morze kaszubskie dla Polski zachował”.
W tym czasie, gdy Kaszubów trawił jeszcze kompleks niższości wobec języka i kultury polskiej, czymś niebagatelnym było to, że kiedy symbolicznie odzyskiwali niepodległość, „tutejszy”, były wikary z Jastarni, wygłosił kazanie, cytując między innymi ich kaszubskiego poetę. Jak zaznaczył biograf księdza, to kazanie nad polskim Bałtykiem i znajomość z „błękitnym generałem” wykreowały wizerunek księdza Wryczy na całe jego życie jako niezwykłego bohatera sprawy narodowej. Dało mu „nazwisko” i wyniosło na piedestał.
Z generałem Hallerem ks. Józef Wrycza spotkał się raz jeszcze w 1930 r., kiedy to generał z żoną i synami zjawił się w Wielu w „celu odwiedzenia dawnego towarzysza broni, czcigodnego księdza proboszcza Józefa Wryczy i podziękowania Panu Bogu za odzyskanie zdrowia na tutejszej Kalwarii”.
Karierę wojskową ks. Wrycza skończył na własną prośbę w lutym 1924 roku, po przejściu szlaku bojowego podczas wojny polsko-bolszewickiej oraz po okresie sprawowania funkcji kapelana we Włodzimierzu Wołyńskim i proboszcza w Lublinie i Brześciu nad Bugiem. Uzyskał tam stopień wojskowy w randze podpułkownika. I wówczas zgłosił się do swojej poprzedniej diecezji chełmińskiej.
Po zwolnieniu ze służby wojskowej w życiu księdza zaczął się intensywny okres pracy jako proboszcza w wiejskiej parafii pod wezwaniem św. Mikołaja w Wielu na Kaszubach. Z równym zaangażowaniem oddał się pracy proboszcza, jak i działalności politycznej w obozie endeckim – nie tylko w samej partii, lecz także w środowisku kombatantów, pełniąc kierownicze funkcje w lokalnych strukturach Towarzystwa Powstańców i Wojaków. Został też w 1924 roku członkiem Zarządu Banku Ludowego w Wielu. Był patronem wszystkich opozycyjnych wobec sanacji pomorskich Towarzystw Powstańców i Wojaków. Jako Prezes Pomorskiego TPiW przy dowództwie Okręgu Korpusu VIII w Toruniu od 1931 roku kierował działalnością 210 towarzystw liczących łącznie 16.000 członków. W latach trzydziestych utworzyły one samodzielne towarzystwo zjednoczone pod wspólna nazwą „Pomorscy Rycerze Eucharystycznego Jezusa” z siedzibą w Tczewie. Całym sercem zaangażował się w działalność Narodowej Demokracji. Ruch endecki, z którym związany był ks. podpułkownik, zabiegał o powrót Pomorza do Polski po zakończeniu I wojny światowej.
Jako proboszcz Wiela przyczynił się do wznowienia działalności istniejących tu pod patronatem kościoła organizacji, dzięki którym w dużej mierze sprawował rząd dusz we wsi i okolicy. Największe efekty dawała powołana przez ks. Józefa Wryczę działalność Towarzystwa Miłosierdzia Pań św. Wincentego a Paulo opiekująca się biednymi i chorymi w parafii. Współpracował z nim głównie za pośrednictwem Rozalii Narloch. Ksiądz proboszcz był czuły na skrajną biedę i w okresie międzywojennym oddał część budynku kościelnego pełniącego rolę domu parafialnego na dom dla ubogich. Budynek, zachowany do dziś, stoi przy drodze do Wdzydz.
Za działalności księdza proboszcza Józefa Wryczy cmentarz parafialny uzyskał współczesny wygląd. Powstały betonowe mury między kwaterami, krzyż cmentarny i kilka ogólnych figuralnych pomników. Krzyż w głównej alei poświęcony został „Poległym za Ojczyznę bohaterom”.
Na cmentarnych murach ogradzających dwie najbliżej położone kwatery umieszczono figury Chrystusa Zmartwychwstałego, Matki Bożej oraz czterech Aniołów z trąbami wzywających na Sąd Ostateczny. W 1930 roku ks. Wrycza doprowadził do budowy pomnika Hieronima Derdowskiego, a w czasie pobytu w więzieniu diecezjalnym w Rywałdzie (o czym napiszę niżej) przygotował wydanie najważniejszych dzieł Derdowskiego.
Dokończył także budowę Kalwarii w Wielu. Wybudowano wtedy Stację XI – Przybicie do Krzyża. W 1934 roku z inicjatywy księdza zbudowano nowe święte schody na Kalwarii w miejscu dawnych drewnianych, mocno już zniszczonych. Na górnych 11 stopniach znalazł się wyryty w betonie napis: rok budowy, imię i nazwisko oraz stopień wojskowy księdza proboszcza, a także nazwiska hojnych darczyńców. W pobliżu kaplicy Grobu Pańskiego w 1946 roku zbudowana została z inicjatywy księdza ambona w kształcie łodzi z podniesionym żaglem. Przy tej ambonie są odprawiane niedzielne nabożeństwa odpustu Matki Bożej Pocieszenia. Ambonę wykonał najzdolniejszy wielewski rzeźbiarz Teodor Pliński.
Pod koniec 1933 roku doszło do głośnego w ówczesnych mediach konfliktu z nauczycielem Wenancjuszem Napiórkowskim. Kulminacją sporu był strajk szkolny. Ks. Józef Wrycza grzmiał z ambony, że: „Napiórkowski nie jest katolikiem i nie chodzi do kościoła”. Zainicjował też rezolucję do kuratora apelującą do odwołania „bolszewika” Napiórkowskiego. Nauczyciela próbowano oskarżyć o molestowanie seksualne uczennic. Na znak protestu rodzice przestali posyłać dzieci do szkoły. Strajkowano do początku nowego roku. Ostatecznie rodziców, którzy nie posyłali dzieci do szkoły, skazano na grzywny. Dla księdza Józefa Wryczy strajk szkolny zakończył się dwoma miesiącami aresztu w Rywałdzie, w Zakładzie dla księży emerytów. Został skazany przez władzę diecezjalną na pokutę w miejscu odosobnienia za wykroczenia przeciwko powołaniu. Nauczyciel Wenancjusz Napiórkowski został awansowany i wyprowadził się z Wiela.
Aresztowanie księdza przyczyniło się do wzmocnienia pozycji Stronnictwa Ludowego i sławy księdza Józefa Wryczy jako męczennika, bojownika narodowego, ofiary Sanacji.
Sanacja dalej prześladowała księdza Wryczę, śledzono go, spisywano kazania, utrudniano życie. Próbowano go wrobić w romans z kobietą. Jednak w polityce ksiądz był zacietrzewiony. Międzywojenna prasa pełna była opisów scysji, czy procesów z jego udziałem. Józef Lipski, syn kościelnego, wspominał, że kapłan był gwałtownikiem o charakterze sangwinika – wesołym, towarzyskim, pełnym optymizmu, ale władczym, lubiącym być w centrum zainteresowania. Współpraca z tego rodzaju osobowością nie należała do łatwych.
Początek II wojny światowej wiąże się z uwięzieniem księdza Józefa Wryczy. Z posterunku niemieckiej żandarmerii w Czersku udało mu się zbiec. Aby nie podzielić losu mordowanych współbraci, ksiądz Józef musiał ukrywać się do końca wojny. Do wsi Wiele nie mógł powrócić, bo był poszukiwany przez cały okres okupacji niemieckiej listem gończym. Nagroda za pomoc w jego ujęciu w pewnym momencie miała urosnąć do 900 tysięcy marek. Ukrywał się u oddanych mu ludzi, najpierw u okolicznych gospodarzy mieszkających na pustkowiu, a potem w Ziemi Bytowskiej. Wiele rodzin wielewskich boleśnie odczuło brutalność hitlerowskich żandarmów tropiących księdza Wryczę i jego współpracowników. Okupanci słusznie podejrzewali, że ks. Wrycza ma związki z podziemiem.
7 lipca 1941 roku ksiądz Józef Wrycza, pseudonim „RAWICZ”, objął funkcję Prezesa Rady Naczelnej Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Kaszubski”, przemianowanej na „Gryf Pomorski”. Powstała ona na początku 1941 roku z połączenia kilku grup partyzanckich. Jej przywódcy, porucznikowi Józefowi Dambkowi, zależało na pozyskaniu słynnego kapłana przede wszystkim ze względu na morale współpracowników i informatorów.
Zebranie organizacyjne odbyło się w Czarnej Dąbrówce, powiat Bytów, w gospodarstwie Bolesława Żmudy-Trzebiatowskiego, gdzie wówczas ukrywał się ksiądz Wrycza; pozostawał tam do końca wojny. Miejscowa ludność chętniej pomagała partyzantom, na czele których stał popularny kapłan i żołnierz. Sam ksiądz, ze względu na ukrywanie się, miał minimalny wpływ na działalność Gryfa. Mocno przysłużył się pomorskim partyzantom, ale nie zapobiegł moralnej zagładzie Gryfa i jego późniejszemu samozniszczeniu.
Po wojennej tułaczce lat 1939 – 1945 ksiądz Józef Wrycza powrócił do parafii w Wielu i wkrótce został dziekanem czerskim. Kapłan próbował kontynuować działalność społeczną angażując się w tworzenie spółdzielni rolniczej, ale w dobie, kiedy nowa władza próbowała przejąć każdy element aktywności publicznej, starania księdza Wryczy nie mogły przynieść sukcesów. Nie mogąc pogodzić się z nowymi realiami i różnorakimi postawami swoich dawnych parafian przeniósł się w 1948 roku na probostwo w Tucholi, gdzie od 1953 roku pełnił również obowiązki dziekana tucholskiego.
Mimo świadomości stałej inwigilacji przez funkcjonariuszy i donosicieli komunistycznego aparatu bezpieczeństwa w swoich kazaniach nie oszczędzał władzy Polski Ludowej: „W czasie okupacji niemieckiej musieliśmy zboże odstawiać, a teraz mamy Polskę demokratyczną i też musimy kontyngent odstawiać. To nie jest żadna demokracja”. Ksiądz Wrycza wręcz zachęcał parafian, aby domagali się religii w szkołach. Odmawiał pochówków zmarłym komunistom, krytykował śluby cywilne. Odmówił odczytania komunikatu Episkopatu Polski w sprawie oskarżonego o szpiegostwo na rzecz USA biskupa Czesława Kaczmarka i deklaracji „o potępieniu ośrodków dywersyjnych przeciw państwu” po uwięzieniu księdza Prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego. Nie pozwolił bić w dzwony po śmierci Józefa Stalina.
W ramach rewanżu komuna próbowała doprowadzić do usunięcia go ze stanowiska proboszcza w Tucholi. W swoich raportach funkcjonariusze pisali: „Ksiądz Wrycza od wielu lat prowadzi polityczną, szkodliwą działalność dla Państwa Polskiego. Wystąpienia z ambony księdza Wryczy miały demagogiczny i wybitnie wrogi charakter”. Nic jednak nie zdołało księdza złamać.
Ks. ppłk Józef Wrycza zmarł 4 grudnia 1961 roku i został pochowany na cmentarzu parafialnym w Tucholi. Żegnały go tłumy, a pogrzeb stał się uroczystością polityczną.
W grudniu 1984 roku została poświęcona tablica upamiętniająca postać księdza Józefa Wryczy z okazji stulecia jego urodzin, ufundowana z inicjatywy członków Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Wielu i Karsinie, wykonana przez Wawrzyńca Sampa.
W dniu 10 września 2019 r. postanowieniem Prezydenta RP Andrzeja Dudy ksiądz podpułkownik Józef Wrycza, s. Franciszka, zostaje mianowany pośmiertnie generałem brygady.
Wanda Lange
Źródła:
1. Józef Borzyszkowski: Wielewskie Góry, Gdańsk 1986r., Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. Oddział Miejski w Gdańsku;
2. Przemysław Zieliński: Ksiądz Józef Wrycza. Niezwykłe przypadki krewkiego kapłana Miesięcznik Nasza Historia nr 12 (37) Grudzień 2016 rok (wydawany przez „Dziennik Bałtycki”).
3. Zdjęcie ks. ppłk. Józefa Wryczy pochodzi ze strony: ks. ppłk Józef Wrycza – Poznaj Bory Tucholskie 🌲